Recenzja przedpremierowa
Moją przygodę z czytaniem romansów erotycznych rozpoczęłam od serii
Crossa, (wbrew wszystkiemu nigdy nie przeczytałam natomiast Greya) i
przyznaję, że po pierwszej części tej niewiarygodnej historii byłam
wtedy oczarowana pochłaniając wszystkie części, ALE im dalej w las…. Tym
wiadomo co, i tak też było z moim Crossem, ta magia minęła a ja
zaczęłam się nudzić i co najważniejsze dostrzegłam wreszcie „treść” a
nie tylko zawartość. Zapewne dzisiaj zupełnie inaczej patrzyłabym na ten
cykl. Później były inne książki o prawie tej samej treści, a gdy
trafiłam na 365 dni to już w ogóle był szczyt zwątpienia, że erotyki
romanse mogą mi się podobać… nie skupiajmy się jednak na tej „książce”,
bo w tym temacie nie mam nic dobrego do powiedzenia.
Kiedy zaproponowano mi zrecenzowanie książki, dodam debiutu Pani
Magdaleny Winnickiej miałam pewne obawy, że niesłusznie od razu wrzucę
ją do jednego wora z innymi, dlatego zanim zabrałam się z czytanie
stanowczo ułożyłam w swojej głowie myśl – nie czytasz kryminału, to
rodzaj lekkiej lektury i na tym się skupisz, nie wymagaj. Z mocnym
postanowieniem i luźnym nastawieniem rozpoczęłam przygodę z
Kostandinem….
23 letnia Alicja po traumatycznych przeżyciach, zakończonym związku i z
bałaganem w głowie korzysta z zaproszenia przyjaciółki i wyjeżdża do
Leicester na dłuższe wakacje połączone z pracą, które maja postawić Ją
na nogi i pomóc odzyskać równowagę. Już na samym początku zagranicznej
przygody życie ratuje Jej niebywale przystojny i uwodzicielski 30 letni
Albańczyk – Kostandin Tirona. Jak dość szybko udaje nam się dowiedzieć
Kosta jest szefem mafii i „trzęsie” całym miastem ( zresztą nie tylko
tym konkretnym). Potężny boss mafijny postanawia zdobyć Alicję a Ona
sama nie będzie potrafiła oprzeć się urokowi seksownego Albańczyka. Czy
ta historia ma szansę na happy end ? Młodej polce przyjdzie zmierzyć się
z tajemnicami, porachunkami wrogów a także ze śmiercią, która w tym
świecie jest aż nazbyt częstym towarzyszem.
Efekt ?
Podobało mi się lekkie pióro autorki, często zabawne dialogi i nawet
jeśli przerysowana całość to bardzo zgrabnie dobrana. Ok przyznaję, że
są tutaj momenty, które mnie kłują w oczy, nawet jeśli sobie coś
obiecałam. Jedno wiem na pewno – marzę o tym żeby spotkać na swojej
drodze dobrodusznego szefa mafii, który podaruje mi ot tak gruby plik
kasy jak to się zdarza Koście ;) Rozerwałam się i odpoczęłam przy tej
powieści, nawet fajnie spędziłam czas i chociaż Alicja na końcu coraz
bardziej mnie irytowała to dotrwałyśmy do zakończenia, które jest
zaskakujące i wcale nie przewidywalne jak to się zazwyczaj zdarza. Fajny
debiut, polecam fanom gatunku tej literatury. Na odmóżdżenie w sam raz…
Idę szukać Kosty ;)
Polecam serdecznie

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz